Feterniak Feterniak
1614
BLOG

MSWiA bogatym ojcem chrzestnym narodu kaszubskiego

Feterniak Feterniak Mniejszości Obserwuj temat Obserwuj notkę 21

Ciekawe spraw dzieją się w ostatnich dniach w kaszubskim światku. Na początku grudnia największa pomorska organizacja regionalna – Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie – wybrała swojego nowego szefa, którym został Edmund Wittbrodt – były senator i minister edukacji. Jego kontrkandydat Eugeniusz Pryczkowski, znany dziennikarz, pisarz i wydawca nie pogodził się z decyzją zjazdu ZKP i na łamach „Dziennika Bałtyckiego” ruszył w bój dowodząc, że przegrał w sumie przypadkiem, przez złośliwe działania nieprzychylnych mu osób. A samo ZKP wedle niego przeżywa straszny kryzys organizacyjny. Już ta sprawa budzi wiele emocji i mogłaby być ciekawym wątkiem do namysłu, ale dosłownie parę dni temu wybuchł jeszcze większy granat.

 

Otóż na mocy ustawy z 2005 roku MSWiA co rok daje kilkanaście milionów złotych dotacji na działalność organizacji mniejszości narodowych i etnicznych oraz społeczności języka regionalnego (czyli Kaszubów). Wbrew wielu idiotycznym głosom, złorzeczącym na te „przywileje”, jest to jeden z najbardziej budujących przykładów realnej polityki państwowej naszych władz, które dzięki temu działaniu zyskały nie tylko kontrolę nad aktywnością praktycznie wszystkich najważniejszych organizacji mniejszościowych w Polsce, ale w dużej mierze odcięły je od wsparcia z za granicy. Zaś głównym narzędziem tej kontroli jest przydzielanie dotacji nie tylko na konkretne projekty, ale także na tzw. działalność statutową – czyli zwykłe funkcjonowanie. Dzięki temu, bez żadnych zgrzytów, same organizacje mniejszościowe karnie deklarują ministerstwu co robią, jakie i skąd mają pieniądze, kogo zatrudniają itd.

 

I śledząc te, co roczne konkursy na dofinansowanie działań organizacji mniejszościowych dość dobrze tą, mimo wszystko przemyślaną, politykę państwową jest widać. Choć parę spektakularnych potknięć też już było, to były to raczej trzeciorzędne wypadki przy pracy.

 

Stąd wielkie zdziwienie gdy w ogłoszonym parę dni temu komunikacie na temat dofinansowań na 2017 rok znalazła się informacja, że właśnie dotację podmiotową, na samą działalność, dostanie też Stowarzyszenie Osób Narodowości Kaszubskiej „Kaszebska Jednota”.

Napiszmy to na samym wstępie, by nikomu nie umknęło. Otóż ekipa ministra Mariusza Błaszczaka, a dokładnie jej część pod kierunkiem wiceministra Sebastiana Chwałka, dnia 21 grudnia 2016 roku uznała, że nie tylko istnieje naród kaszubski, ale, że należy wspierać finansowo stowarzyszenie, który jego istnienie i promowanie wypisuje sobie na sztandary. Jak komuś w tym miejscu przychodzi na myśl analogia ze Śląskiem i tamtejszą działalnością tak RAŚ-u, jak i bratniego wobec Kaszubskiej Jednoty Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej, to przychodzi słusznie. A przypomnijmy, że owo stowarzyszenie zostało właśnie w tym roku, decyzją najważniejszych polskich sądów zdelegalizowane, które uznały, że skoro polskie państwo nie uznaje by istniał naród śląski, to działalność próbująca takowy kreować nie powinna być dopuszczana.

 

Nim dalej pociągniemy związki narodowców kaszubskich z narodowcami śląskimi, to najpierw parę zdań wyjaśnienia o co tak naprawdę z tym narodem kaszubskim  i samą KJ chodzi.

Wedle dwóch ostatnich spisów ponad 90% osób deklarujących bycie Kaszubami, zaznaczyło jednocześnie, że jest narodowości polskiej, a jedynie 7% (w ostatnim spisie około 16 tysięcy) podało, że czują się tylko Kaszubami. Tak naprawdę „od zawsze”, czyli od czasów krystalizowania się nowoczesnej tożsamości narodowej, gros Kaszubów uważał się za Polaków (i to nie byle jakich, ale 150%, stąd do 1939 roku Pomorze i Kaszuby były bazą endecji). Jeszcze przed pierwszą wojną liderzy ruchu kaszubskiego uknuli hasło „co kaszubskie, to polskie”, tworząc zręby ruchu, w którym podkreślając polskość Kaszubów, jednocześnie zabiegano o ochronę ich własnej mowy, uważanej już wówczas za język. I z grubsza biorąc do dziś tak szeroko pojęte masy kaszubskie, jak i gros ich liderów ten program realizuje, zaś wspominane na wstępie ZKP jest jego organizacyjną emanacją. Efektem tego było wpisanie Kaszubów do ustawy z 2005 roku nie jako jakiejś mniejszości, ale jedynie jako społeczności posługującej się jeżykiem regionalnym. Czyli oficjalne uznanie ich za Polaków, mających swój odrębny język wymagający szczególnej ochrony władz Rzeczpospolitej.

W okresie międzywojennym pojawiła się jednak dosłownie kilkuosobowa grupa młodych działaczy, którzy zaczęli głosić, że Kaszubi są jednak całkowicie odrębnym narodem. Jednak przez dziesięciolecia (bo wszyscy przeżyli wojnę i działali na niwie kaszubskiej także w czasach komuny) w tym poglądzie byli praktycznie osamotnieni, dopiero u progu przemian, na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX wieku, wśród ówczesnych trójmiejskich studentów pojawia się grupka ich następców, którym z czasem liderować zaczął Artur Jabłoński – pierwszy starosta pucki.

I właśnie on jakąś dekadę temu rozpoczął działalność mającą zmienić ten obraz. Najpierw podjął próbę „nawrócenia” na ideę narodową Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Ich choć sam Jabłoński, bardzo sprawny działacz, był w latach 2004-2010 nawet prezesem Zrzeszenia, to jednak członkowie stowarzyszenia powiedzieli jego pomysłom „etnizacji stowarzyszenia” zdecydowane „nie”

Swoje liderowanie w ZKP wykorzystał on jednak do stowrzenia własnej rozgłośni radiowej. Radio Kaszebe, co ciekawe rozwinęło skrzydła w czasach rządu PiS (powstało pod koniec 2004 roku) gdy zaczęło dostawać trzystutysięczną dotację na działalność (jako promocje języka kaszubskiego). Wtedy jeszcze dalekie było on jakiegoś ideowego zaangażowania w tworzenie nowego narodu.

Jednak w kolejnych latach coraz widoczniejsze stało się promowanie na jego falach właśnie wizji, ze Kaszubi to nie Polacy, ale osobny naród. Tak bardzo, że już kilka lat temu zaczęto mocno przebąkiwać, że czas się chyba rozejrzeć, czy jakiś inny podmiot prowadzący dziłalnośc radiową nie wykorzystał by owych tysięcy lepiej i bardziej z odczuciem większości użytkowników języka kaszubskiego, jak i bardziej w interesie RP.

Swoistą cezurą był spis powszechny w 2011 roku, gdy okazało się, że pomimo sporych już wysiłków propaganda ta odnosi mizerny skutek. Wtedy chyba uznano, że czas skończyć z delikatnymi działaniami, ale należy pójść waśnie drogą Ślązaków. Stąd właśnie w 2011 roku Jabłoński stał się jednym z założycieli nowej, niedużej organizacji „Kaszebska Jednota” mającej w nazwie credo „Stowarzyszenie Osób Narodowości Kaszubskiej”. Której cel jest jasny: uznanie, ze Kaszubi to naród, tak przez nich samych, jak i przez polskie władze.

 

Od tych pięciu lat mamy dobrze przemyślaną akcję medialno-propagandową prowadzoną przez środowisko Jednoty mającą na celu pokazanie Kaszubom, że wszyscy uważający, że Kaszubi są Polakami, to szkodnicy, albo co najmniej pożyteczni idioci. Przeprowadzono również sporo głośnych akcji, m.in. próbę zmiany statusu prawnego Kaszubów ze społeczności posługującej się językiem regionalnym (czyli de facto Polaków mających swój specyficzny język) na mniejszość etniczną, czy promowanie nowych „narodowych” symboli.

 

Jedna  ostatnio czynnie zaangażowano się polityczne na arenie europejskiej w byt pod nazwą European Free Aliance. Znaleźli tam ciekawych inspiratorów w postaci kilkudziesięciu „narodów bez państw” z Katalończykami na czele, dążących do autonomii, czy nawet niepodległości  Rzecz jasna z obszaru RP drugą organizacją aktywną w tej europejskiej strukturze jest znany nam skąd inąd RAŚ.

 

I tak oto, ledwo w kilka dni, po widowiskowej wizycie na Zachodzie, gdzie liderzy Jednoty wprost szukali inspiracji u innych walczących o niepodległość narodów, rząd RP niejako doceniając tą pracę daje im dotację podmiotową na działalność.

 

Stawiając sprawę jasno możliwe są trzy wyjaśnienia. Kierownictwo MSWiA uznało, że potrzebne mu jest do czegoś istnienie narodu kaszubskiego i postanowiło wspierać działalność mającą na celu jego kreację. W jakiejś obłędnej, spiskowej teorii, można by snuć hipotezy, że skoro taki Tusk promował właśnie wizję Kaszubów–Polaków, to Blaszczak po prostu zrobił mu na złość, ale jasnym jest, że to otwarcie puszki Pandory, bo Ślązacy tylko czekają na takie podarki. Tudzież w jakimś zaślepieniu postanowiono pomóc w trwałym podziale Kaszubów na dwie frakcje w myśl zasady „dziel i rządź”. Teza nieprawdopodobna, bo nawet krótkofalowo, jest to ewidentne działanie na szkodę państwa.

O wiele bardziej prawdopodobne jest to, że urzędnicy MSWiA po prostu popełnili błąd i nie wiedzieli komu tę dotację dają. Fatalnie by to świadczyło o samej pracy w resorcie (gdzie nigdy dobrych specjalistów od tych spraw przecież nie brakowało), ale daje to jakiś cień racjonalności, bo przecież, nie oszukujmy się, takich decyzji nie podejmuje sam minister, czy jego zastępca.

Jest jeszcze trzecia hipoteza. Ktoś decyzyjny świadomie, tę dotacje przyznał, podkładając „świnię” swoim szefom. Czego przy obecnym antyrządowym wzmożeniu wykluczyć się nie da.

 

Tak czy siak mamy do czynienia z realną (a nie tylko „wybiórczą”) kompromitacją w MSWiA, z której sam jestem ciekaw jak wybrnie. Bo już widzę jakim paliwem dla pomorskiej PO, będzie hasło, że rząd PiS popiera antypolską separatystyczną działalność grupki działaczy kaszubskich. Bo pomorscy działacze „partii miłości” z Kaszub, już nie raz pokazali, że potrafią się także świetnie stroić w patriotyczne piórka.

 

Zaś dla ciekawych, kogo  wspiera ekpia ministra Błaszczaka link:

 

http://mniejszosci.narodowe.mswia.gov.pl/mne/dotacje/2017/dotacje/10171,Informacja-o-podziale-srodkow-finansowych-na-2017-r-przeznaczonych-na-ochrone-za.html

Feterniak
O mnie Feterniak

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo