Feterniak Feterniak
450
BLOG

O wycieraniu sobie gęby bohaterami II wojny przez urzędników frakcji różnorakich

Feterniak Feterniak Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

    W mijającym tygodniu przez Pomorze przetoczyła się mała burza  w sprawie nazwy pociągu SKM do Kościerzyny. Najkrócej rzecz ujmując Szybka Kolej Miejska ogłosiła ankietę w której chciała wybrać nazwę pociągu jeżdżącego z Gdańska do Kościerzyny i najwięcej głosów zdobył w niej Józef Dambek, szef Tajnej Organizacji Wojskowej "Gryf"  - największej pomorskiej konspiracji wojskowej z czasów II wojny. I w sumie sama ta sprawa zbyt kontrowersyjna nie jest, bo i patron bardzo przyzwoity, ale musiał się tutaj włączyć członek zarządu Województwa Pomorskiego Ryszard Świlski (zwany z powodu tak aparycji, jak i często rzucanych mało przemyślanych komentarzy "Beckhamem"). Któryż to urbi et orbi ogłosił, że SKM źle robi, że wybiera patrona dla tego pociągu, bo  bez sensu nazywać pojedyncze kursy, a lepiej całe, specyficzne kategorie pociągów. No i urzędnicy się pokłócili, a przekaz jest taki, że Dambek na patrona czegokolwiek to zdecydowanie "nie"!


         Zaś najśmieszniejsze, że główny bohater zamieszania, czyli rzeczony bezpośredni pociąg z Gdańska Głównego do Kościerzyny (jeden, jedyny!) właśnie kończy na dniach kursowanie i wróci dopiero (być może!) po wakacjach.


Całe to zamieszanie zaś jest niestety kolejnym dowodem na to, że ostatnimi czasy z pamięcią o Józefie Dambku i "Gryfie Pomorskim"  źle się dzieje. Parę miesięcy temu zainteresowanych historią "Gryfa" zelektryzowała wiadomość, że Minister Obrony Narodowej pośmiertnie awansował Józefa Dambka na stopień kapitana Wojska Polskiego. Wieść wręcz kapitalna, gdyby nie fakt, że awansowano go ze stopnia porucznika... którym nigdy nie był!


 Przez lata swoistym powodem do dumy byłych gryfowców był fakt, że ta wielka organizacja powstała mimo niemieckich czystek z jesieni 1939 roku w których wymordowano znaczną część inteligencji i liderów (także wojskowych) Pomorza. A mimo to znaleźli się podoficerowi i cywile, którzy byli w stanie stworzyć tak sprawną strukturę wojskową jaką był "Gryf Pomorski". Jej formalny lider Józef Wrycza był co prawda podpułkownikiem WP, ale jako kapelan. Faktyczny dowódca organizacji, komendant Józef Dambek nigdy nie był w wojsku (i nie był oficerem!), a jedynie przyjął organizacyjny stopień porucznika. Stąd najwyższy stopniem był szef pionu wojskowego, porucznik rezerwy Józef Gierszewski.



W sumie nie można mieć pretensji do różnych popularyzatorów, nazywających do tej pory Dambka porucznikiem bez żadnego komentarza, ale jakim cudem nikt w MON nie sprawdził w przedwojennych spisach oficerów rezerwy (a takowe są wydane od lat!) jaki był status Józefa Dambka w kontekście służby wojskowej.  I już abstrahując od kwestii formalnej (czy owa nominacja nieistniejącego porucznika WP Dambka na kapitana jest w ogóle legalna), to trudno tego nie nazwać inaczej niż skandalicznym niechlujstwem urzędniczym, tworzącym klimat dość odległy od chęci upamiętnienia tej postaci. A bez wątpienia zasługuje ona na pamięć jak mało kto, bo praktycznie jednoosobowo był twórcą liczącego kilkunastu tysięcy żołnierzy "Gryfa", działającego od co najmniej 1941 do 1945 roku...


 

Inna rzecz, że w ostatniej dekadzie bardzo aktywna jest grupa fałszerzy historii "Gryfa Pomorskiego", związana niestety z częścią rodziny komendanta Dambka, którzy w imię trudnej do zrozumienia chęci stworzenia z niego istnego świętego, od czci odsądzają każdego, kto krytycznym słowem skomentuje jego działalność. A niestety miał on na swoim sumieniu parę ciemnych spraw z mordem dokonanym na poruczniku Gierszewskim i niefrasobliwym trzymaniu przy sobie spisu wszystkich członków organizacji (który wpadł po jego śmierci w ręce Gestapo) na czele. Każdy historyk, czy popularyzator, który by śmiał rzucić jakikolwiek cień na postać Józefa Dambka, jest przez owych "upamiętniaczy" nazywany agentem gestapo lub NKWD. I choć ich smutne praktyki piętnowane są przez badaczy tematu przy każdej okazji, przegrali już oni nawet proces sądowy w tej sprawie, a naście lat temu wydano nawet książkę obnażając ich, dość proste, mechanizmy fałszerstw, to ciągle niektórzy biorą ich na poważnie, a tym razem trafiło chyba na samego szefa MON...


 

I tak mamy niekompetentnych urzędników różnych politycznych opcji, którzy postacie historyczne układają w swoich układankach, jak przysłowiowe meble w pokoju, przekrzykując się nawzajem w tym jak bardzo zależy im na pamięci o bohaterach.



Zaś na marginesie tylko dodam, że ani poprzednie, ani obecne kierownictwo gdańskiego Muzeum II Wojny Światowej nawet się w tej, ważnej dla regionalnej historii tytułowej wojny sprawy, nie zająknęło. Poprzednie najpewniej temu, że TOW "Gryf Pomorski" ledwo kojarzyło, a i lokalna historia mało je obchodziła, a obecne pewnież temu, że zajęte jest głównie udowadnianiem, że poprzednicy na niczym się nie znali, miast zająć się w końcu jakąś merytoryczną robotą.


Feterniak
O mnie Feterniak

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura